Pod koniec czerwca 2019 zawitaliśmy do Kowar chcąc zrealizować ciągnący się od zeszłego sezonu projekt, ale o tym (mamy nadzieję) w kolejnych aktualizacjach. Przy tej okazji, będąc tak blisko Miedzianki, postanowiliśmy zobaczyć zlokalizowany niedaleko Janowic Wielkich obiekt Bobrów (OP nr 6). Jak się później okazało napotkane „problemy eksploracyjne” wymusiły kilkukrotny nasz przyjazd.
O samej sztolni w Bobrowie nie ma dużo informacji. Obiekt został utworzony w 1950r, wydrążono wówczas szurfy do głębokości 10 i 30m, a następnie samą sztolnię o długości 288m oraz poprowadzono wzdłuż szczelin tektonicznych chodniki poszukiwawcze o łącznej długości około 450m. W wyrobiskach stwierdzono występowanie autunitu oraz torbernitu, w zlokalizowanych tu niewielkich skupieniach hematytu. Ze względu na nieznalezienie złoża o wartości przemysłowej rozpoznanie zakończono jako nieperspektywiczne.
Na podstawie naszych analiz lidaru wytypowaliśmy prawdopodobne miejsce, w którym powinniśmy szukać otworu wejściowego. Niestety pogoda podczas całej naszej wyprawy nam nie sprzyjała, ale udało się nam jednak w końcu trafić krótkie okno pogodowe, bez ulewy. Szybkim krokiem przemierzyliśmy drogę do wytypowanego miejsca, co chwila patrząc w górę czy znowu nie lunie. Na miejscu czekała na nas miła niespodzianka, naszym oczom ukazał się nadspodziewanie duży otwór sztolni. Chowając się przed deszczem weszliśmy do środka i przebraliśmy się już wewnątrz sztolni.
Pierwsze kilkadziesiąt metrów sztolni poprowadzone jest w granicie karkonoskim. Przekrój korytarza to około
3m x 2,5m. Na spągu, gdzieniegdzie, nagromadziły się większe usypiska materiału pochodzącego ze zerodowanych granitowych ścian, a kilka metrów dalej, w głębi sztolni, w otworze wiertniczym jakiś ptak uwił sobie gniazdo. Do penetracji sztolni wybraliśmy lekką opcję wyposażenia ( jeśli chodzi o buty), czyli kalosze, które w zupełności wystarczyły do bezpiecznego pokonywania zawodnionych partii wyrobiska. Jednakże, jak stwierdziliśmy, okresowo poziom wody może znacznie różnić się (ślady na ociosach) od tego jaki my napotkaliśmy, na szczęście do auta jest dość blisko, więc możliwy jest ewentualny wycof po wodery. Standardowo zmierzyliśmy promieniowanie tła wewnątrz sztolni; nic nadzwyczajnego. Ze względu na duży otwór wejściowy, wentylacja obiektu (przynajmniej jego głównego ciągu) jest bardzo dobra i nie ma mowy o dużym poziomie promieniowania pochodzącego od gromadzącego się w wyrobiskach radonu i jego produktów rozpadu.
W strefie przyotworowej intensywnie kondensuje się para wodna (szczególnie podczas dużej wilgotności powietrza atmosferycznego na zewnątrz) co utrudniało zrobienie dobrego zdjęcia, dlatego po szybkim pokonaniu kolejnych metrów dotarliśmy do pierwszej krzyżówki; chyba najciekawszego, jak dla nas, miejsca. Boczne chodniki przecinają tu główny korytarz pod ostrym kątem. Poprowadzone zostały tu one wzdłuż kontaktu skał, przez co są bardzo narażone na obwały. Jako pierwszą eksplorowana była przez nas prawa kilkunastometrowa odnoga, która przechodzi w komorę zawałową kończącą się zaciśniętym chodnikiem. Po powrocie do głównego chodnika skierowaliśmy się w przeciwległą odnogę. Ona również jest w „średnim” stanie, wszędzie są większe i mniejsze bloczki skalne, które odpadły od stropu i ociosów w wyniku uślizgnięcia się warstw skalnych na kontakcie z przeobrażonym łupkiem mikowym. Po kilku metrach przeciskania się naszym oczom ukazały się resztki obudowy oraz „szybik do góry” (nadsięwłom). Szybki pomiar dalmierzem wskazuje na około 15m wysokości od spągu do stropu nadszybia, zaś do prożka około 11m. Dokładne oględziny ścian szybu pozwalały wysnuć wniosek, że na górę, od momentu zaprzestania działalności górniczej, nikt nie wchodził. Jednoczesny brak dostępnych informacji o górnych partiach wyrobiska i fakt, że nic nie wskazuje na to, aby istniała inna droga prowadząca z poziomu zerowego do ewentualnie istniejących wyrobisk górnego poziomu, skłoniło nas do podjęcia decyzji o dalszej eksploracji obiektu.
Do tego tajemniczego szybiku powróciliśmy niebawem (w listopadzie 2019r) z wyposażeniem do wspinaczki. Jak się później okazało wejście na górę zajęło nam dość dużo czasu, ze względu na fatalny stan skał (odwarstwianie), a przez to konieczność wyszukiwania miejsc na założenie poszczególnych punktów. Po dotarciu na górę naszym oczom ukazała się niewielka, wznosząca się upadowa, prowadząca do chodnika o wymiarach 1,2m x 1,7m. Niestety jak się wkrótce okazało jego długość wynosiła tylko około 12m i kończył się on przodkiem. Szkoda. Zejście przebiegło bez problemów.
Uwagi dla chcących powtórzyć nasze wejście.
Koniecznie przed skorzystaniem z osadzonych kotew należy sprawdzić ich stabilność! Założone zostały kotwy HSA firmy Trutek 10mmx120mm. Na górze założono stanowisko z dwóch punktów z pozostawionymi dwoma stalowymi karabinkami 45-50kN. Należy zwrócić szczególną uwagę na kruszyznę. Videorelacja z eksploracji nadsięwłomu w przygotowaniu.
Po powrocie do głównego chodnika i odpaleniu światła UV zlokalizowaliśmy w kilku miejscach, na ociosach bogate wykwity – nacieki soli uranylowych. Szybki pomiar miernikiem nie wykazał drastycznego wzrostu promieniowania „tylko” do ok. 0,4mR/h (umowny pomiar dla sumy β– + γ), co w porównaniu z wynikami pomiarów podobnych wystąpień w Inhalatorium Radonowym w Kowarach to naprawdę niewiele. Po wykonaniu kilku fot, kontynuowaliśmy zwiedzanie dalszych partii obiektu. Wkrótce napotkaliśmy odbiegający z prawej strony, pod kątem ok. 120o chodnik. Strop jak i ociosy tego chodnika są pokryte szczelną warstwą mułku naniesionego przez infiltrującą tu wodę. Niewiele widać. W niektórych miejscach gdzie przepływ wody jest większy, a przez to ściany trochę czyściejsze, można było dostrzec mineralizacje związków żelaza (najprawdopodobniej limonit). Boczny korytarzyk rozdziela się na kilka odnóg zakończonych przodkami. Po szybkiej penetracji tych chodników powróciliśmy do głównego chodnika i dalej kontynuowaliśmy zwiedzanie tego ciągu. Wkrótce natrafiliśmy na zlokalizowane w jego spągu pozostałości drewnianego systemu odwodnienia. Na powalonej obudowie górniczej napotkaliśmy stanowisko dobrze rozwiniętej koloni grzybów, zaś nieco dalej natrafiliśmy na wypływające z otworów strzałowych pozostałości materiałów wybuchowych. Chodnik główny kończy się przodkiem na 290m. To już koniec pozostało nam tylko kierować się do wyjścia, być może jeszcze kiedyś tu wrócimy, bo obiekt jest naprawdę ciekawy, ale na razie temat uważamy za zamknięty.